Sad but True.

Wracając po niemal dwumiesięcznej przerwie, nie jestem pewna, czy to, co chcę Wam przekazać coś zmieni, wpłynie chociaż odrobinę na zmianę myślenia. Ale spróbuję, w końcu zawsze warto.

Mamy już 2017 rok. I napiszę szczerze - nie mam żadnych postanowień. Mam cele i dążę do ich osiągnięcia. Zmieniłam myślenie, dzięki czemu wzruszam się prawie codziennie. Spytacie pewnie, czy wszystko ze mną w porządku - myślę, że tak. Odkryłam, że pozornie błahe, nieistotne aspekty ludzkiego życia są w stanie wydobyć uczucia i sprawić, że poczujemy się bardziej ludzcy, niż nam się wydaje. Podobno, gdy człowiek kocha zachody słońca, jest nieszczęśliwy i jedynie na co czeka, to ciemność nocy. Nie zgodzę się - ten moment w ciągu dnia daje mi niesamowitą satysfakcję, inspiracje i pozorne przekonanie, że świat na którym żyjemy, wcale nie jest taki zły. Uciekam od wszystkiego i jedyne, co liczy się w tej chwili to ja i otaczające mnie piękno. Jeśli, tak jak na przykład mój idol, Charles Bukowski, dodamy do tego lampkę wina lub innej, mocniejszej substancji otrzymamy moment uniesienia i całkowitego oddania się danej chwili. Polecam spróbować. Niestety, będąc ciągle pod presją czasu, nie umiemy tego docenić lub, co gorsza, nie chcemy. Wtedy zostaje nam jedynie porządnie uderzyć głową w mur i przestać. Kolejna sprawa, buntować się przeciw całemu światu. Czy warto? Oczywiście. Nie lubię, gdy ktoś ingeruje i wyznacza kierunek czyjegoś życia. To wręcz wymaga buntu, bo nikt za nas życia nie przeżyje. Starsi zawsze to powtarzają, nie mając pojęcia, że dzisiejsze pokolenie może i jest pyszne, ale także wie czego chce. Czasami przyłapuję się na tym, że jedynie artystyczne życie przyniosłoby mi satysfakcję, a całkowite oddanie się pasji związanej ze sztuką sprawi, że nikt nie będzie mi potrzebny. To błędne przekonanie, bowiem jestem zbyt społecznym człowiekiem, aby tworzyć w samotności. Chociaż cały czas na mojej mapie marzeń pozostaje zwiedzenie najpiękniejszych miast Rosji, m.in. Moskwy i Sankt Petersburga. Kiedyś może tam zamieszkam. Będę codziennie obcować z cudowną architekturą i sztuką, Ale wróćmy na ziemię.

Czasami też nachodzi mnie myśl, dlaczego żyjemy w tak okrutnym i pełnym głupoty świecie, gdzie wszystko jest niszczone, deptane i całkowicie dewastowane. Ostatnio obejrzałam teledysk, który wywołał u mnie łzy i ogólną niechęć do ludzi, rzekomo najbardziej rozwiniętego i inteligentnego gatunku na Ziemi. Czasami oglądając YouTube albo czytając blogi lamentujących nad wyschniętym tuszem albo cieniami, które spieprzyły jej makijaż, mam ochotę rzucić się pod pociąg. Ale znając moje szczęście, pewnie bym nie trafiła. Ale, wracając do tematu - "Earth song"Michaela Jacksona   jest jedną z tych piosenek, które wymagają zrozumienia, zastanowienia się nad sensem rzeczywistości, w jakiej przyszło nam żyć. Trzeba też czuć, umieć dostrzec zło, które codziennie nas dotyka. Jako osoba wrażliwa, zarówno na piękno, jak i krzywdę, nie mogę przeboleć widoku mordowanych zwierząt, umierających z głodu dzieci, niszczenia tego, co powinno być najważniejsze. I chociaż staram się angażować i pomagać tak bardzo jak umiem, czasami czuję się bezsilna.

Zwyczajnie, płaczę. Pomimo, że pomagam, to wciąż za mało. Zastanawia mnie, gdzie podziała się ludzka wrażliwość, empatia, uczucia wobec drugiego człowieka. Czy całkowicie tracimy człowieczeństwo, jest nam na rękę ucieczka od problemu? Co niektórzy odpowiedzą - a co w tym złego? No nic. Ale życzę Wam powodzenia. Życzę też, żebyście nie zostali potraktowani, jak Wy traktujecie innych. Tyle.


Mam nadzieję, że następny wpis nie będzie widniał dopiero w kwietniu, ale pracuję nad systematycznością. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło jak należy.


Zapraszam do obejrzenia bardzo wzruszającego teledysku Michaela!



Komentarze

Popularne posty