The Shining & No Country for Old Man - ulubione filmy #part 1

Niewątpliwie dzisiejszy przemysł filmowy nie jest tak dobry, jak było to kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat temu, gdy powstawały takie dzieła, jak Przeminęło z wiatrem, Psycho, American Psycho, Leon Zawodowiec albo Titanic. Niektórzy twierdzą, że reżyserom skończyły się pomysły i we współczesnej kinematografii domunuje kicz, bezsensowność, wymyślne koncepcje pisane na siłę, filmy dla zarobku. Łatwo się z tym zgodzić, zważając na to, jakie filmy serwuje nam telewizja - ostatnio żywo zainteresowałam się filmem, który w zamyśle autorów miał być brutalnym horrorem o mężczyźnie bądź chłopcu (wszystko w tym filmie było imponująco niejasne i przerysowane) którego ojciec-szalony naukowiec (?) zamienił w rekina, a jego jedynym pożywieniem byli ludzie. Godzina, tytuł i zapowiedź w telewizji spowodowała, że liczyłam na widowisko rodem spod ręki reżysera pokroju Spielberga lub Camerona. Nie chcąc psuć niespodzianki - nie zaglądałam na filmweb. I to był błąd. Film zebrał oceny, których średnia nie przekraczała 3... Chyba nie muszę już nic dodawać. Zastanawiam się jednak, czy dzisiejsze horrory mają nas bawić, wzbudzać politowanie nad grą aktorską (lub jej zupełnym brakiem) czy zwyczajnie nudzić. Dzisiaj pozwolę sobie przedstawić 2 filmy, które urzekły mnie od pierwszego obejrzenia. Tym samym chciałabym rozpocząć cykl na blogu, gdzie co jakiś czas napiszę o filmach, które wpłynęły na mnie i wymusiły refleksje po obejrzeniu - obiecuję, będą tylko te rzeczywiście warte uwagi :) Nie o krwiożerczych pająkach - mutantach albo ludziach - aligatorach,  przejawiających zapędy sadystyczne - dzisiaj zacznę od psychopatów.

Psychopaci są zawsze bardzo intrygującymi postaciami, posiadającymi silne osobowości i nieprzeniknione umysły, zdolne do popchnięcia ich do najbardziej makabrycznych zbrodni. Przyznaję, że za każdym razem zdarzało mi się analizować motywy postępowania, a także co mogło mieć wpływ na ich zachowanie, szczególnie gdy okazywali się bardzo inteligentni i działali w sposób dokładnie przemyślany. Na pierwszy ogień idzie mroczny thriller Ethana i Joela Coen - "To nie jest kraj dla starych ludzi" z 2007 roku, który dostał aż 8 nominacji do Oscara (4 statuetki, w tym za najlepszy film i reżyserię). Oscara i Złoty Glob otrzymał Javier Bardem za doskonałe wręcz odtworzenie roli psychopatycznego mordercy, Antona Chigurha, podążającego krok w krok za swoją ofiarą. Postać ta bardzo mnie zaintrygowała i sprawiła, że film oglądałam z dużym napięciem - jaki będzie jego następny krok? Ilu ludzi musi zginąć, zanim złapie właściwą osobę? Wokół rozpętuje się piekło, trupy pojawiają się bardzo często, zabijanie jest nieodłącznym elementem filmu -  wymyślne, brutalne, aczkolwiek widowiskowe sceny zabójstw robią niemałe wrażenie i budują wizerunek postaci, a także dramaturgię całego filmu. Rzecz obraca się wokół walizki z dwoma milionami dolarów i paczki heroiny, która trafiła do nieodpowiedniej osoby, a wszyscy wokół chcą ją odebrać temu, który rozpętał to krwawe nieporozumienie - Llewelyn Moss, grany przez Josh'a Brolin'a. On z kolei wykazuje się imponującym sprytem i rozwagą, uciekając przed ścigającym go Chigurh'em. Ogólnie cały film jest pełen dobrych dialogów, czarnego humoru i doskonałej gry aktorskiej. Polecam!
źródło: filmweb.pl

Moja ocena: 8.5/10

Na deser zostawiłam klasykę gatunku - mianowicie "Lśnienie" w reżyserii Stanleya Kubricka, będący filmową adaptacją powieści o tym samym tytule, autorstwa Stephena Kinga. Długo zastanawiałam się, czy sprostam napisaniu zachęcającego do obejrzenia filmu tekstu. Jak widać podejmuję się - a Wy ocenicie, czy z zadowalającym skutkiem. Z pewnością wszyscy znacie zarys fabuły, a niektórzy (tak jak ja) oglądali ten film kilkanaście razy, mając za każdym razem dreszcze, oczekując kolejnych wydarzeń oraz obserwując proces stopniowego popadania w obłęd głównej postaci. Bohaterem filmu jest Jack Torrance, w którego wcielił się Jack Nicholson (moim zdaniem genialny aktor, posiadający zaiste deminiczne spojrzenie i, wydaje mi się, idealny wygląd oraz predyspozycje do zagrania mordercy) który wraz z żoną i synkiem przeprowadza się do górskiego hotelu Overlook, w którym został zatrudniony jako stróż w okresie zimowym. Spokój opuszczonego  kurortu wydaje się być idealnym miejscem, aby w pełni umożliwić mu skoncentrowanie się na pisaniu książki. Tajemnicze osoby, przerażające wizje syna i najważniejsze -niepokojąca i złowroga atmosfera miejsca stopniowo popycha go w obłęd. Ujęcia filmu są długie, napięcie budowane powoli, lecz jest ono wszechobecne od początku do końca filmu, odczuwalny przez widza zimny, niekiedy przytłaczający klimat, pozornie nic nie znaczące dla bohaterów wydarzenia - prawdziwa gratka dla filmowych koneserów, lubiacych się bać. Dobrze pamiętam, gdy po raz pierwszy obejrzałam "Lśnienie" - miałam 12 lat i akurat byłam sama w domu. Muszę przyznać, że był to pierwszy film, na którym bałam się tak bardzo, że miałam problemy z zaśnięciem przez parę dni. Postać demonicznego Torrance'a, dzierżącego w dłoni ogromną siekierę bardzo utkwiła mi w pamięci - nie tylko za sprawą zdania, które dzisiaj wywołuje u mnie śmiech ("WENDY, I'M HOME!") i widowiskowych scen rozwalania nią drzwi (chociaż teraz są jednymi z ulubionych!) ale samej historii i doskonałej (oczywiście, w mojej ocenie) adaptacji książki, chociaż sam King nie był zadowolony z finalnej wersji. Zachęcam Was do obejrzenia, jeżeli jeszcze nie mieliście do czynienia z tym filmem. Określenie "klasyka gatunku" z pewnością nie jest na wyrost! Polecam!

Moja ocena: 10/10

źródło: filmweb.pl

Komentarze

  1. gratuluje zaangażowania w bloga, mnóstwo czasu,serca i wysiłku w niego wkładasz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo dziękuję <3 i zapraszam oczywiście ponownie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty